Jak się prowadzi biznes w Polsce
O trudnościach, które czekają na przedsiębiorcę prowadzącego działalność gospodarczą w Polsce, a zwłaszcza fatalnych kontaktach z administracją, opowiedzieli w dziejszym wydaniu Gazety Wyborczej Biznes Władysław Frasyniuk i Prezydent PKPP Lewiatan Henryka Bochniarz.
„Dla Niemców jestem partnerem, dla polskiego rządu nie”. Frasyniuk o prowadzeniu firmy w Polsce
źródło: wyborcza.biz
Czy w Polsce można uczciwie prowadzić firmę i być dumnym, że się oddaje państwu podatki? Zdaniem Władysława Frasyniuka to niemożliwe
– Mam niemiecki oddział mojej firmy i widzę, że dla Niemców jestem partnerem, a dla polskiego rządu nie – twierdzi ostro Władysław Frasyniuk legenda „Solidarności”, który prowadzi własną firmę transportową.
W Niemczech zaginęły mu faktury. – Alarmujemy tamtejsze biuro rachunkowe. A oni: spokojnie, nic się nie stało, strata to strata, papiery zginęły, zdarza się. Szaleni? Nie, ich skarbówka podobnie: spokojnie, nic się nie stało, macie prawo do błędów. Proszę sobie wyobrazić tę samą sytuację w Polsce. – opowiada.
Urząd wymaga, nie pomaga
Przesadza? Osoby prowadzące w Polsce firmy są przekonane, że po 1989 roku zmienił się ustrój, a nie zmieniła administracja. Nawet jeżeli przychodzą do niej nowi ludzie, to wchodzą w utarte koleiny z lat 50. czy 60. Chodzi o sposób myślenia, funkcjonowania, podejmowania decyzji.
Przedsiębiorcom przeszkadza brak szacunku dla ich pracy. Czują się często jak dojna krowa, która ma dostarczać pieniądze i nie gadać.
Frasyniuk: – Rozmawiam z przedsiębiorcą z Holandii, a on dumny, że płaci wysokie podatki. Wariat? Nie. Co roku dostaje pismo od ministra finansów z podziękowaniem i informacją, na co podatki zostały przeznaczone. Mały gest, ale partnerski. W Polsce nikt nie powie, że jest z tego dumny, bo jak ma wielkie pieniądze, to na wszelki wypadek płaci
podatek za granicą. W Polsce płaci mały, średni biznes i szary Kowalski.
Nasza administracją żąda, ale nie pomaga. Na dodatek bardzo często jest niekompetentna, bo prawo jest niestabilne, brakuje jego czytelnej wykładni i funduszy na szkolenia.
– Mamy klientów, którzy prowadzą działalność w Polsce i w innych krajach – opowiada doradca podatkowy Przemysław Hinc. – Z ich opinii wynika jasno, że Polska jest wyjątkowo represyjnym krajem dla przedsiębiorców.
Polski urzędnik żąda dokumentów lub wzywa przedsiębiorcę do urzędu. Ale nie mówi, do czego mu potrzebne te dokumenty, po co wzywa, a nade wszystko, skoro w systemie są już te dokumenty, po co je składać znowu. Na Zachodzie od razu mówią po co, na co. – A polski przedsiębiorca żyje w ciągłej niepewności, bo nie wie, co się dzieje w jego sprawie – opowiada Hinc.
Zapraszamy, nie ułatwiamy
Urzędników trawi dziwne rozdwojeni jaźni. Samorządowi notable z chęcią widzieliby na swoim terenie nowe inwestycje, ale niewiele robią, aby je ułatwić. – Gdy chcę dziś kupić ziemię i otworzyć centrum logistyczne czy zbudować fabrykę i dać ludziom pracę, to nagle okazuje się, że nie ma ziemi. A jak jest grunt, to nie ma prądu, drogi. Jest ziemia w szczerym polu i nic więcej – opowiada nam prezes dużej spółki.
A jak to wygląda za granicą? Firma logistyczna Raben przenosiła niedawno oddział w Holandii z mniejszego do większego miasta. Znaleźli miejsce, które im pasowało, niedaleko autostrady. – Pomyśleliśmy: zadzwonimy, porozmawiamy w władzami. Następnego dnia po telefonie miasto zaprosiło nas na spotkanie. Pokazali pięć kawałków ziemi. Wybraliśmy ten, który chcieliśmy. Wstępne pozwolenie na budowę dostaliśmy w cztery tygodnie – opowiadają przedstawiciele koncernu.
Po trzech miesiącach już w trakcie budowy wydano im ostateczne pozwolenie. Przez najbliższe pięć lat nie będą płacić za działkę podatków gruntowych, tylko koszty najmu. Samą działkę będą mogli wykupić w 2016 r., ale po cenie wynegocjowanej dziś. Podobne traktowanie inwestora w Polsce jest absolutną rzadkością.
Przecież się nie pali
– Czasami przez pół roku, co miesiąc dostaję pismo, w którym urząd mnie informuje, że nie zdążył załatwić sprawy w terminie, w związku z tym przedłuża termin załatwienia sprawy – opowiada Hinc, który często załatwia sprawy w imieniu klientów. – Ale nie wyjaśnia, cóż takiego jest aż tak skomplikowane, że nie można było tego załatwić w ustawowym terminie, ani co chce jeszcze sprawdzić, a nie zdążył.
Prezydent Nowej Soli (lubuskie) Wadim Tyszkiewicz, to jeden z najskuteczniejszych w Polsce samorządowców pod względem ściągania inwestorów. Przedsiębiorcy, do których dotarł, zainwestowali w mieście 400 mln zł. Pracę dostało 1,5 tys. osób.
Byłoby więcej, gdyby nie biurokratyczne procedury rządu. Firma Honeywell, producent najnowocześniejszy podzespołów do przemysłu motoryzacyjnego i lotniczego, chciała w 2011 r. wybudować w Nowej Soli fabrykę turbosprężarek do silników samochodowych. W mieście byli już inżynierowie i projektanci inwestora. Postawili warunek: grant od polskiego rządu. – Uruchomiłem wszystkie kontakty w ministerstwach, wydzwaniałem do posłów. Mówiłem, że Polska może zyskać miliony dolarów – opowiada Tyszkiewicz. I co? – Amerykanie przez pół roku dzwonili co tydzień z pytaniem, czy grant jest przyznany. W końcu rząd go przyznał. Ale miesiąc za późno. Amerykanie zainwestowali na Słowacji, tam rząd ich prośbę spełnił w miesiąc.
W Sudanie firmę założysz łatwiej i szybciej
Rząd się chwali, że Polska bardzo poprawiła pozycję w rankingu „Doing Business 2013” Banku Światowego. Awansowaliśmy z 62. miejsca na 55. Czy na pewno jest się z czego cieszyć?
W kategorii rozpoczęcie działalności własnej firmy zajmujemy 124. miejsce na świecie. Niezbędne procedury trwają 32 dni (w krajach OECD – 12). Łatwiej i szybciej niż w Polsce jest założyć firmę choćby w… Sudanie. Otrzymanie pozwolenia na budowę trwa u nas średnio 301 dni, co daje nam mało zaszczytne 161. miejsce (spadek o cztery pozycje, w zestawieniu jest w sumie 185 państw). W tej kategorii wyprzedza nas na przykład Togo, Uganda oraz Madagaskar.
– Teraz odbudowuję dom na wsi w Polsce. I mam takie wrażenie, że te wszystkie urzędy są po to, aby mi to wybić z głowy – opowiada Henryka Bochniarz, szefowa jednej z największych organizacji pracodawców w kraju PKPP Lewiatan. – Zatrudniam przy odbudowie kilka firm, płacę podatki, kupuję materiały. Nie spotkałam urzędnika, który by zapytał: jak pani pomóc? Na każdym kroku jest pokazywanie: my tu jesteśmy ważni urzędnicy i proszę nam głowy nie zawracać.
Podłączenie firmy do prądu zajmuje 186 dni. To 137. miejsce na świecie – spadek o siedem pozycji. Formalności związane z płaceniem podatków – miejsce 114. (rok temu było gorzej o 10 miejsc). W tej kategorii również przegrywamy z Sudanem.
Jesteśmy za to na 4. miejscu (podobnie jak przed rokiem), jeśli chodzi o łatwość uzyskania kredytu. Ale tu zasługa urzędników i rządu jest raczej niewielka.
Sukcesem gabinetu Tuska jest za to wprowadzenie nowego kodeksu postępowania cywilnego, dzięki czemu został zmniejszony czas egzekwowania umowy handlowej.
Obiecanki polityków
Za każdym razem, gdy do władzy dochodzi nowa ekipa, obiecuje przedsiębiorcom, że tym razem to ich na pewno dopieści. Właściwie każda partia od dekady popiera ograniczenia biurokracji i chce, aby była bardziej przyjazna dla podatników. I co? I nic.
– U polityków nie ma przekonania, że z przedsiębiorcami, zwłaszcza w kryzysie, warto rozmawiać – twierdzi Bochniarz. – Wielu szczyci się wręcz tym, że nie ma kontaktów ze światem biznesu, bo to może być podejrzane. To jest kwestia fundamentalnej filozofii wyznawanej przez państwo. Takiego założenia, że obywatel, przedsiębiorca, podatnik na pewno będą chcieli coś przekręcić, pokombinować.
Frasyniuk ma dość takiego traktowania. – Tusk zmusza mnie, bym lawirował, brał kancelarie, płacił za szukanie luk prawnych. I wyjaśnia: Zatrudniłem dobrą kancelarię, dałem zadanie: „optymalizacja podatkowa”. Na rynku trwa ostra walka o klienta. Wszyscy tną koszty. Szukam na przykład sposobu, by kierowcy dostali te same pieniądze, albo większe, a ja w tym samym czasie nie chcę płacić haraczy, które ściąga ze mnie państwo. Skoro wszyscy to robią, a ja z tym „etosem” dostaję po dupie, to nie mam wyjścia – twierdzi.
Zapytaliśmy we wtorek Ministerstwo Finansów: czy resort robi coś, aby docenić takie firmy, które regularne płacą podatki? Czy ministerstwo wysyła do nich listy z podziękowaniem za płacone podatki? I wreszcie, czy wyśle taki list do pana Frasyniuka?
– Jednostki administracji podatkowej nie stosują aktualnie praktyki wysyłania do podatników listów z podziękowaniem za płacone podatki – pisze nam Wiesława Dróżdż, rzecznik prasowy ministra finansów.
Pani rzecznik podkreśla za to, że „pod koniec 2008 r. rozpoczęto wdrażanie jednolitego systemu zarządzania jakością we wszystkich jednostkach administracji podatkowej”. A „jedną z zasad zarządzania jakością jest koncentracja na potrzebach klientów. Jej realizacja polega na rozumieniu i zaspokajaniu bieżących oraz przyszłych potrzeb i oczekiwań wszystkich klientów i zainteresowanych stron”.
Według pani rzecznik działania na rzecz ułatwienia podatnikom wywiązywania się z ciążących na nich obowiązków podatkowych należą do naczelników urzędów skarbowych, którzy podejmują różnorodne działania.
– Należą do nich między innymi spotkania z przedstawicielami przedsiębiorców kupców i rzemieślników, szkolenia przybliżające zmiany zachodzące w prawie podatkowym oraz akcje informacyjne i dni otwarte organizowane w okresie akcji składania rozliczeń rocznych PIT – twierdzi Wiesława Dróżdż. – Znając Władka, będzie klął, ale nadal będzie ciągnął ten biznes w Polsce. Tak jak inni polscy przedsiębiorcy – mówi Bochniarz.
Rozmowa z Władysławem Frasyniukiem także w najnowszym wydaniu „Dużego Formatu”